907

Popołudniowowieczorny spacer po mieście. Pełen rozedrganej radości. Nawet gdy podczas rozmów sprawy proste mieszają się z tymi, które wymagają rozwiązań. Głowa od tego robi się lżejsza. Od kolorów też się taka robi. W odcieniach pomarańczy. I od zapachów /doTerra Whisper touch/ <3

 

906

/światy równoległe/

Miejscowy menel szepcze na Twój widok pod nosem, po francusku słowa zachwytu, by 5 minut później nawet cię nie zauważyć. Jest już zajęty wpatrywaniem się w taką jedną w różowym, która przysiadła się obok. I mówi jej wyraźną polszczyzną jaka jest cudowna i niepowtarzalna.

..I can’t take my eyes off of you .. 

Wpatrujesz się z wyraźnym zachwytem w miskę lodów polanych rumem, włączasz Closer, który poleca Ci Netflix. A dźwięki The blowers daughter rozgrzewają serce i duszę.

904

A może „chciejstwa” najprzeróżniejsze są/mogą być zwyczajnie objawem (od)życia? Mimo, że materialne – się przekładają przecież na potrzeby serca i duszy. Jak Alicja np. No bo jak nie ulec pragnieniu posiadania wersji z ilustracjami Yaoyoi Kusamy. Ulegam więc. Teraz się delektuję czekaniem na. W przerwach marząc o realizacji innych pragnień. Też materialnoniematerialnych. Z ziemią pod paznokciami, z nosem pełnym wyjątkowo intensywnych zapachów ziół  zachciało mi się własnych. Chce mi się wciąż.

Się więc rozmarzam. Co mi tam.

903

kiedy Świat Cię wzrusza/porusza

899

Wyjątkowo długie dwa tygodnie. Jakby wszystko to co się powydarzało pozmieniało coś we mnie. Głęboko. Nie do końca wiem jak. Przyglądam się więc tej zmianie od wszystkich stron próbując uchwycić Istotę. Która uparcie umyka. Tymczasem czytam Pole Lynne McTaggart

” ..Gdyby to była prawda , znaczyłoby to , że każda część Wszechświata jest w stałej styczności z każdą inną… ” 

słowa, które lśnią od potencjałów .  Energetycznych.

898

Że też brak uważności prowadzić może do skupienia na sobie aż do granic wszelakich. Wdzięczność za to, że ktoś okazał uważność większą niż ja. Szpital nocny. I szpital poranny. Szwy. Zastrzyki. Wyniki.

…a życie toczy się dalej. 

897

Tydzień, który wysysał energię tak skutecznie, że niektóre dni zacierają się zupełnie. Poza wspomnieniem o niepokoju, bezsenności i braku czasu na jedzenie. Stany lękowe, których pozostałość czuję wciąż w szyi i ramionach pomimo dobrej soboty i piątkowego popołudnia pełnego śmiechu i karaokowego zdzierania głosu. Potrzeba. W sobie. Nieodparta potrzeba, żeby wykorzystać dziś i jutro na wyciszenie się. Uspokojenie rozedrganych emocji. Wewnętrznie uzbroić się we wszystko co pozwoli przetrwać kolejne dni.

 

 

896

Czytam poprzedniego posta i się zadziwiam ile w nim emocjonalnych odbić tego, co jeszcze wtedy się nie wydarzyło. Prze/d/czucie ? Atak na Ukrainę. Świat się zmienił. Kolejny raz. Wychylenia Wahadła , w lewo, w prawo … w sercu wieczorne lęki, które uniemożliwiają sen

895

Zmęczenie dopada mnie dziś. Pył ostatnich dni, sinusoidy emocji. Autobusowo-przystankowe rozmowy z ludźmi o śmierci od rana. O umieraniu właściwie – które wieczorem, odbijają się echem od zdarzeń. Nakładanie się planów jak nakładanie się światów. Odpocząć. 

894

Piątkowe przed/świty, kawa na dworcu w Kato i czas dla siebie w pendolino. Ważny bo z podkastami, prowokującymi w głowie serię pytań. Potem wietrzny w-wski czas. Radosny. Z najpiękniejszym psem-wilkiem świata i tymi, z którymi tak się człowiek momentami pięknie różni, a jednak wciąż może rozmawiać o wszystkim. Bez zaskoczeń. Bo tradycyjnie pyszny. I tradycyjnie pełen dobrych zbiegów. Okoliczności. Koncert przypadkowy na Pradze jak potwierdzenie wcześniejszej rozmowy. Fokusowanie uwagi. A może Znaki.

W bonusie od Wszechświata.