/światło/
901
Majowe powietrze upaja. Zwłaszcza wczesnym rankiem. W komplecie z koncertem ptaków i delikatnym wiatrem. Z rozłożoną po raz pierwszy od dawna matą do jogi. Spokojem w sercu. Oddechem.
I zadziwieniem. Bo tylko na zdjęciach zauważam, że włosy mam coraz dłuższe, a oczy lśnią się radośnie. Pomimo wszystkich lęków, które wyłażą gdy myślę o tym co na Świecie. Tej Wiosny.
900
Dzień bardzo dobry. Od porannej deszczowej wiosny, po prawie Grenladię gdzieś na górze. Gdzie śnieg, mgła, zawieje i zamiecie. I cisza. I pustki w schroniskach, bo kto by się pchał w taki dzień .. / więc przestrzenie / i tyle miejsca na wszystko / na radość / na reset / na pełnię – nie tylko Księżyca
899
Wyjątkowo długie dwa tygodnie. Jakby wszystko to co się powydarzało pozmieniało coś we mnie. Głęboko. Nie do końca wiem jak. Przyglądam się więc tej zmianie od wszystkich stron próbując uchwycić Istotę. Która uparcie umyka. Tymczasem czytam Pole Lynne McTaggart
” ..Gdyby to była prawda , znaczyłoby to , że każda część Wszechświata jest w stałej styczności z każdą inną… ”
słowa, które lśnią od potencjałów . Energetycznych.
898
Że też brak uważności prowadzić może do skupienia na sobie aż do granic wszelakich. Wdzięczność za to, że ktoś okazał uważność większą niż ja. Szpital nocny. I szpital poranny. Szwy. Zastrzyki. Wyniki.
…a życie toczy się dalej.
897
Tydzień, który wysysał energię tak skutecznie, że niektóre dni zacierają się zupełnie. Poza wspomnieniem o niepokoju, bezsenności i braku czasu na jedzenie. Stany lękowe, których pozostałość czuję wciąż w szyi i ramionach pomimo dobrej soboty i piątkowego popołudnia pełnego śmiechu i karaokowego zdzierania głosu. Potrzeba. W sobie. Nieodparta potrzeba, żeby wykorzystać dziś i jutro na wyciszenie się. Uspokojenie rozedrganych emocji. Wewnętrznie uzbroić się we wszystko co pozwoli przetrwać kolejne dni.
896
Czytam poprzedniego posta i się zadziwiam ile w nim emocjonalnych odbić tego, co jeszcze wtedy się nie wydarzyło. Prze/d/czucie ? Atak na Ukrainę. Świat się zmienił. Kolejny raz. Wychylenia Wahadła , w lewo, w prawo … w sercu wieczorne lęki, które uniemożliwiają sen
895
Zmęczenie dopada mnie dziś. Pył ostatnich dni, sinusoidy emocji. Autobusowo-przystankowe rozmowy z ludźmi o śmierci od rana. O umieraniu właściwie – które wieczorem, odbijają się echem od zdarzeń. Nakładanie się planów jak nakładanie się światów. Odpocząć.
894
Piątkowe przed/świty, kawa na dworcu w Kato i czas dla siebie w pendolino. Ważny bo z podkastami, prowokującymi w głowie serię pytań. Potem wietrzny w-wski czas. Radosny. Z najpiękniejszym psem-wilkiem świata i tymi, z którymi tak się człowiek momentami pięknie różni, a jednak wciąż może rozmawiać o wszystkim. Bez zaskoczeń. Bo tradycyjnie pyszny. I tradycyjnie pełen dobrych zbiegów. Okoliczności. Koncert przypadkowy na Pradze jak potwierdzenie wcześniejszej rozmowy. Fokusowanie uwagi. A może Znaki.
W bonusie od Wszechświata.
893
Wdech. Wydech. Bycie pomiędzy. Międzyludzko też. Oswajanie emocji. Zwłaszcza tych uważanych za trudne, bezcennych. Jak sygnały alarmowe. Wdzięczność, że są. Uważność. Zmiana. Odpuszczanie.