31

/7 września 2012/

Dzień pełen zaburzeń czasoprzestrzeni (niemoich). Poplątanych ludzkich ścieżek. Leków wziętych przez Kogoś kto nie mógł wytrzymać ” tu i teraz”. Odrealnień. Późnopopołudniowej herbaty z trzema łyżeczkami cukru dla Tej, co nie jadła od rana. Słów. Tych wypowiadanych z namysłem i tych tylko po to by mówić. Żeby ktoś kto słucha nie odłożył słuchawki. Nie zasnął.

Granice. Moje. Twoje. Dookreślone przez miejsce, w którym żyjemy, to co jest ważne. Przekraczamy je. Albo robią to inni – za nas. Czasem przy tym sprawiają ból. Świadomie. Mniej świadomie.

przeskok, zmiana poziomu neuroprzekaźników w mózgu …  rzeczywistość, (nierzeczywistość)

co jest prawdziwe?

przerywnik

..że też urlopy zawsze kończą się zbyt szybko ? Koniec swojego czuję w kościach, rozedrganych emocjach, które wibrują w zależności od tego co się akurat wydarza kolorami – niekoniecznie tęczy.  Świadomość  miejsc, które Istnieją, mimo, że w nich nigdy nie byłaś… Zawsze czuję to bardziej, gdy jestem w jakimś Nowym, które zachwyca pięknem . Te Niewidzane stają się wtedy bliższe realności, świadomości.. Morze Irlandzkie, przypływy i odpływy, odcień nieba i kolor piasku… Ludzie, rozmaitość akcentów, obcobrzmiące słowa, faktura ścian, staroangielskość domu, w którym mieszkasz…

Pod Powiekami

15

/VIII.2012/ – Irlandia Północna

2

Obraz przywraca harmonię. Jeśli nie obraz – to sen…