927

z serii lekcji od życia:

kiedy czytasz komentarz do zdjęcia i rozpadasz się na kawałki, mimo, że myślałeś, że już nie ma się co rozpadać.

926

Pierwszy od niepamiętaszkiedy /choć tak naprawdę możesz przecież podać datę a nawet godzinę/ dzień, w którym nigdzie się nie śpieszysz / głowa pełna myśli tęsknot i obrazów / śnieg za oknem / wdzięczności tyle za dziś / za słowa zapisywane na chybił trafił w swoim własnym kalendarzu, które czytane m-ce później nabierają innych znaczeń i smaku / zmień zasady / rozleniwienie rozlewa się po ciele / nigdzie dziś nie wychodzisz / może ktoś wpadnie na chwilę / może onlinowy angielski przerwie na dłuższą chwilę ciszę / ale nie musisz biec i się spinać / z rozpędu za zgubioną czapkę kupujesz dwie / w dwóch zupełnie różnych kolorach /

spokój <3

925

pomiędzy teraz a dawno temu / księżyc w pełni / merlot krążący w krwiobiegu, jak lekarstwo na niewiadomoco / dźwięki wysączają się z głośnika wsączając w duszę / drżenia / tak mało dziś rozumiesz / nie musisz /

923

Wtedy wydarza się wieczór cały utkany z lęków. O to co będzie. O to co wydarza się teraz. O siebie. O Bliskich. W takie wieczory delikatność mikrowszechświata lśni od opcji,w których wszystko roztrzaskuje się w drobny pył. Racjonalizujesz więc. Z nadzieją, że światło poranka rozproszy mrok. Choć trochę.

922

/ … a potem, kiedy już robi się całkiem ciemno i gdy wydaje Ci się, że dawno przekroczyłaś dawkę i dotarłaś do granic tego, ile piękna jest w stanie zaabsorbować serce, mózg i dusza dostrzegasz tuż ponad granicą lasu migające plejady i jednak / znów/ się wzruszasz.. /

921

Dni, w których po/czucie szczęścia zawęża się do drobiazgów, aromatów i smaków. Czerwonego pieprzu i szałwi. Rooibosu z marcepanem, kawy z kardamonem. Deszczu na skórze. Ogromnych kropli spadających z uginających się gałęzi prosto w oczy, światła latarki próbującego przebić się przez wodę, ciemność i mgłę. Czyjegoś pocałunku w policzek i uścisków przy pożegnaniach. Lekcji jazdy na hulajnodze.

920

Inny czas i zupełnie inny Paryż. Już nie pusty. Pełen ludzi i szczurów. Dźwięków, kolorów, zapachów i smaków /Lody w Berthillon Glacier, L’as du fallafel, kawa w Palette Batignolles/ Zachwycający różnorodnością, inspirujący i potwornie męczący. Z całym kalejdoskopem emocji w reakcji na to co powyżej. Z tyloma rzeczami do zapamiętania. I nadzieją – chociażby na to, że z odszczepka drzewka laurowego w kuchni wyrośnie przydatne bardzo drzewo. Pełen zaskoczeń, na które wpada się przypadkiem, a które zatrzymują na dłużej /The Collège of Bernardins/ i pełna ekspresji i życia kobieta w toalecie publicznej na Montmartre / . Wywietrzniki metra i święty spokój w Ogrodach Luksemburskich i w Église Saint-Séverin.

Wdzięczność <3

zdj. Adam Musielak

919

Czas. Niby masz przećwiczone, kiedy płynie jakby wolniej, a kiedy przyśpiesza tak, że plączą ci się nogi i jedyne co możesz robić to chronić co się da, by się nie pocharatać zbyt mocno. A jednak wciąż pozwalasz. Jemu. Sobie. Wkręcać się w zbyt szybki rytm. Nawet na urlopie. Próbujesz poukładać w ciągu rzeczy, które nie mogą się udać bez opanowania sztuki bilokacji.

“Pomiędzy” ciesząc się jesienią w rytmie s l o w . Lśniącą i złotą.

918

Podcasty Niedźwiedzkiej prowokują do myślenia. O przyjemności, odwadze i tym jak bardzo ta ostatnia skorelowana jest z lękiem. Czas “pomiędzy” wykorzystany do maksimum. Paradoksalnie dobrze to robi mózgowi. Koncentruje na tu i teraz i uspokaja.

wdech / wydech / wdech

917

Kawałki ciała bolą od życia. Stopy chcą może powiedzieć, że taniec do północy, przerwany z powodu tego, że przecież rano w góry, plus góry, to nie to co kochają najbardziej. Ale są w tej niemiłości niekompatybilne z sercem i duszą.

Próbuję nie zapomnieć, żeby się zatrzymywać w tym szalonym pędzie. Tyle zatrzymań dziś. Nawet jeśli po to żeby spojrzeć w mrok.