870

Tęsknisz już za jesienią w takie dni jak dziś. Zbyt ciepło. Za dużo ludzi kręcących się w miejscach, które gdy jest chłodniej, bardziej mglisto wydają Ci się tylko Twoje. Zmęczenie. Upałem i szukaniem kawałka przestrzeni, w której nad dźwiękami miasta dominuje szczebiot ptaków, a drzewa koją cieniem i odrobiną wiatru. Marudność. Na pograniczu bólu głowy. Stan, który koi smak mrożonej kawy. I cisza przerywana mruczeniem kota, co układa się  obok.

 

Bogu dzięki za kawę i koty. W takie dni jak dziś.

869

Solstycjum.

868

kiedy  p r z e s t r z e ń  się staje Poezją

867

Zmiana. Czujesz ją. Tak jak płynącą energię. Spóźnioną formę odwilży. Tymczasem późna wiosna i maj. Przestrzeń przesycona zapachami. Kwiaty na oknie. Wszystkie te rzeczy robione po raz pierwszy.  Nadzieja.

866

/Follow the white rabbit. /

865

Słowa o poranku biegną inaczej. Wydają się bez znaczenia więc płyną – przecież i tak zginą w niepamięci, nikt do nich nie wróci, klawisz delete  wymarze je z dysku. Gdy zapada ciemność wszystko wydaje się trudniejsze. Emocje. Jak rollecoaster wciąż. Góra. Dół. Przestrzenie. We mnie. Senność. Dwie prawie nieprzespane noce i ciągłość zostaje przerwana. Pomiędzy – stany zawieszenia. Zawieszania się. Na czym właściwie? Dotyk. Niedosyt. Przejedzenie. Góra dół. Żołądek daje znać. Że nie lubi tego stanu. Przez chwilę pamiętam. Jutro znów zapomnę. Balansowanie na krawędzi. Przez chwilę pobyć Gdzieś tam.

864

– A czym byliby ludzie bez miłości?
GINĄCYM GATUNKIEM, odparł Śmierć          /Terry Pratchett, Czarodzicielstwo/

863

tuż przed pełnią /las /

862

że też można na jakiś czas zapomnieć siebie/ albo nie chcieć mieć z sobą szczególnie bliskiego kontaktu/ szukasz drobiazgów, które odmrażają emocje/

                                                                               zaskakują

860

zaufanie. ulotny twór. jest. potem go nie ma. czasem znika od nadmiaru słów. gubi się gdzieś w różnicach w rozumieniu słowa prywatność. i nagle już nie chcesz ani czytać ani pisać.