960

Drobiazgi. Jakby to z nich i towarzyszących im emocji składał się wszech/świat. Tyle ich umyka. Radość na myśl o 100-letniej osobistej Babci, która ostatnio zapragnęła sukienki. Pęd na rowerze. A może właśnie brak pędu. Wokół przecież ptaki, wiosna, zapach jaśminu. A w nogach ociężałość. Mimo, że niedawno Pustynia Błędowska i góry. W górach tyle wiatru. Krokusy. Widok na Tatry. Na hołdzie też wiatr. Choć zamiast krokusów rozbite szkło, to jednak przestrzeń. Słuchawki na uszach. Muzyka. Bycie w tu i teraz . Jak w świąteczny niedzielny wieczór na spacerze w okolicach Nikiszowca. Herbata po. I koty. Drobiazgi. Poniedziałkowe odwożenie do Gliwic. Pusta droga. Śpiew w aucie. Słowa wymieniane wirtualnie z kimś obcym, a jednak bywającym w tych samych przestrzeniach. Mijanie się . O włos. Na kilometr. Intensywność zdarzeń sprawia, że 4 dni rozciągają się w dużo więcej. Nielinearność zdarzeń. Kubek lodów wciągnięty wieczorem. Balkon otwarty na oścież. Prezent z Maroka. Gołe stopy na piasku. Nieodebrany telefon.