969

Tak bardzo już czekałam na ten konkretny las. Na weekend z ludźmi, przy których splot napięć w środku, niezależnie od tego jak bardzo się rozrósł zmienia się powoli w ciepłą, miękką kuleczkę. Taką , że nic tylko HYGGE. Niby ta sama przestrzeń. A tym razem z kawałkiem wody obok. Do której udało się dotrzeć po latach zauważania, że gdzieś tam jest. Niby ta sama przestrzeń, a jednak tym razem czyjś głos przedpremierowo dzielił się muzyką pełną emocji, a Marilyn Monroe wyskoczyła z rzutnika. Bycie w tu i teraz. Gdzieś pomiędzy łykiem kawy, chwilą w hamaku i śmiechem. Z chwilą napięcia gdzieś pod koniec, na której po przeanalizowaniu nie chcesz już się skupiać i pamiętać. Słońce i deszcz. Tak bardzo.