939

Niektóre weekendy naładowują energią. Od pierwszych chwil w sosnowym lesie. A może nawet chwilę wcześniej, gdy zaczyna się strefa poza zasięgiem i wiesz, że bez inicjatywy wymagającej spaceru żadne wieści z cywilizowanego świata do ciebie nie dotrą.

Siedzisz więc na drewnianym tarasie, z ważnymi ludźmi i psem. Rozmawiasz, jesz, pijesz wino. Unoszą się emocje, twoje, czyjeś, gdzieś w między czasie lewitując w stronę spokoju. I uważności. Pomaga też hamak i wpatrywanie się w górę. A potem w gwiazdy.

To, że zasypiasz sama pod bardzo ciemnym niebiem – bo tak chciałaś przecież – też jakoś pomaga. Tak jak zbieranie kurek, podczas którego bose stopy wybierają łażenie po mchu.

Drobiazgi, które składają się na całość.