940

Ostatnio gubię się w Mieście. Liczba rozproszeń przekracza dawkę krytyczną na rowerze zwłaszcza. Myśli płyną swoim tokiem. Nasycone smakiem śliwek. Widokiem królików. Koncentrują się na odblaskach zachodzącego światła zza chmur. I nagle ciało znajduje się zupełniegdzieindziej niż mu się wydawało.

Taki stan. Ani dobry. Ani zły.

916

Miałam pisać o zmieniających się cyferkach i dniach, upływających niezależnie od narzucanego im rytmu. O pierwszym z całej serii „nowych roków”, tym numerologicznym. Energii, która pulsuje w żyłach. Tymczasem ledwo się łapię w tym jaką zmianę zafundował mi wordprees. To tyle. W temacie oczekiwań.

/zdj. D.W/

912

Zadaniem fotografa jest uwalnianie ludzi od przymusu perfekcji / Peter Lindbergh /

 

Różne ma się „przymusy” w głowie. Mój się od zawsze wiązał chyba z potrzebą kontroli. Nie, że innych. Siebie. Tego co robię i jak robię i że ma wyjść tak jak chcę. Jeśli nie wychodziło wystarczająco dobrze przestawałam coś robić uznając, że nie warto i nie potrafię. Czasem nawet nie zaczynałam. Działo się to mimowolnie i trochę poza świadomością. Do części bardziej świadomej przenikało jedynie napięcie, spięcie w ciele, myśli które sprawiały, że bawiłam się mniej, albo gorzej niż by się dało bez części powyżej. Trudna to lekcja do przerobienia. Otwieranie się na nowe. Robienie różnych rzeczy mimo , że przecież mogą pójść źle. Uświadamianie sobie i odpuszczanie. Bo przecież nawet jeśli to co z tego. Ciekawość. Tego co się wydarzy. Radość z tego, że się wydarza. Drobiazgi. Kolejne drobiazgi. Zmiana. Akceptacja. Wdzięczność. Gdzieś po drodze wrażenie „trudu” zmienia się w lekkość. Czujność, gdy wraca napięcie w ciele. Czasem ciało ma przecież dobry powód by się spinać. /Roz/poznawanie siebie. Przez całe życie.

 

fot. / Iwona Wander/

907

Popołudniowowieczorny spacer po mieście. Pełen rozedrganej radości. Nawet gdy podczas rozmów sprawy proste mieszają się z tymi, które wymagają rozwiązań. Głowa od tego robi się lżejsza. Od kolorów też się taka robi. W odcieniach pomarańczy. I od zapachów /doTerra Whisper touch/ <3

 

905

p r z e s t r z e n i e

901

Majowe powietrze upaja. Zwłaszcza wczesnym rankiem. W komplecie z koncertem ptaków i delikatnym wiatrem. Z rozłożoną po raz pierwszy od dawna matą do jogi. Spokojem w sercu. Oddechem.

I zadziwieniem. Bo tylko na zdjęciach zauważam, że włosy mam coraz dłuższe, a oczy lśnią się radośnie. Pomimo wszystkich lęków, które wyłażą gdy myślę o tym co na Świecie. Tej Wiosny.

870

Tęsknisz już za jesienią w takie dni jak dziś. Zbyt ciepło. Za dużo ludzi kręcących się w miejscach, które gdy jest chłodniej, bardziej mglisto wydają Ci się tylko Twoje. Zmęczenie. Upałem i szukaniem kawałka przestrzeni, w której nad dźwiękami miasta dominuje szczebiot ptaków, a drzewa koją cieniem i odrobiną wiatru. Marudność. Na pograniczu bólu głowy. Stan, który koi smak mrożonej kawy. I cisza przerywana mruczeniem kota, co układa się  obok.

 

Bogu dzięki za kawę i koty. W takie dni jak dziś.

868

kiedy  p r z e s t r z e ń  się staje Poezją

844

Ludzie jak krajobrazy.

.. ot niby star/sz/y Pan na przejściu dla pieszych. Prosty jak struna. W damskiej kurtce w panterkę. Przykrótkie spodnie. Maska i niebieskie zawadiackie oczy. Pod kaszkietem siwe włosy ..

 

codzienne zachwyty miastem –