951

smutek też potrafi zaskoczyć. falami.

948

Spotkania po latach. Rodzinne. Czyjeś 100-tne urodziny. Wzruszenia prosto w oczy. I prosto w serce. Kruchość. Przeźroczysta skóra dłoni. Wilgoć na twarzy… ” – wróć, gdy będzie ciepło .. “

Jak bym mogła nie wrócić?

Inny pokój. Inny rodzaj ciepła. Serce to samo.

947

.. Wciąż jeszcze możesz odwrócić się do tyłu i uciec. Jak zwykle. Mimo, że czujesz jak coś się w tobie roztapia od środka ..

946

Raz na jakiś czas zdarzają się takie popołudniowe wieczory. Coś. Muzyka. Czerwone wino. Ciepło w domu, śnieg za oknem. Szarość kota. I przestrzeń na to, że możesz się przyznać do lęku. Przed czymś co może nie wydarzyło się wcale. Nielinearność czasu i zdarzeń. Ot.

945

…patrzysz w stronę pierwszej w życiu mapy marzeń i wyraźnie dostrzegasz, że zrobiona przez. / / wersja rudego anioła podarowana Ci z całym ładunkiem ciepłych życzeń gapi się w twoją stronę z rumieńcami na twarzy.

A przecież to Ty piłaś wino.

943

Powidoki.

Przez chwilę ból głowy mija na tyle, że myślisz o różnicy między tym jak czułaś się wczoraj a jak dziś. Zmęczenie rozlewa się po ciele. Daty. Rocznice. Gdyby zrobić rodzinny genogram okazałoby się, że ta rodzina wyjątkowo lubi rodzić się lub umierać pomiędzy listopadem a styczniem. Urodziny więc – bratanicy, twoje, brata, bratanka, mamy , rocznice śmierci /równo 20-te/ babci, dziadka, wyjątkowe bo setne urodziny drugiej babci … Kumulacja rocznic. Jak kropki na mapie. Łączące się w całość.

Powidoki. Fala bólu przypomina, że mija dokładnie rok od udaru taty. Jeszcze nie zdążyłaś wrócić do domu. Buty. Widok twarzy mamy, kiedy zamiast z nim weszłaś do domu z parą butów w dłoniach, bo nie były potrzebne w karetce. Ulga. Że jest jak jest. Że Żyje.

Listopad, grudzień, styczeń … kropki na mapie. Urodziny bliskich Ci mężczyzn. Że też dziwnym trafem wypadają właśnie wtedy. Rozstania. Wyprowadzki. Deklaracje. Operacje. Punkty na mapie.

941

Ryga. Niespecjalnie gościnna. Chłodna, wietrzna, czasem sypiąca gradem. Kapryśnie piękna. Od kamienic po bruk na ulicy. O smaku karmelowego Karums, kawy pitej w maleńkich urokliwych kawiarenkach. Ryga pełna obrazów – kobieta w zielonym płaszczu na ławce, jej splecione dłonie i opuszczona głowa, ekshibicjonista w parku przy cerkwi. Dźwina i drewniane domy po drugiej stronie mostu. Pociąg do Jurmali, wzburzone morze, światło na czyjejś twarzy…

emocje

940

Ostatnio gubię się w Mieście. Liczba rozproszeń przekracza dawkę krytyczną na rowerze zwłaszcza. Myśli płyną swoim tokiem. Nasycone smakiem śliwek. Widokiem królików. Koncentrują się na odblaskach zachodzącego światła zza chmur. I nagle ciało znajduje się zupełniegdzieindziej niż mu się wydawało.

Taki stan. Ani dobry. Ani zły.

939

Niektóre weekendy naładowują energią. Od pierwszych chwil w sosnowym lesie. A może nawet chwilę wcześniej, gdy zaczyna się strefa poza zasięgiem i wiesz, że bez inicjatywy wymagającej spaceru żadne wieści z cywilizowanego świata do ciebie nie dotrą.

Siedzisz więc na drewnianym tarasie, z ważnymi ludźmi i psem. Rozmawiasz, jesz, pijesz wino. Unoszą się emocje, twoje, czyjeś, gdzieś w między czasie lewitując w stronę spokoju. I uważności. Pomaga też hamak i wpatrywanie się w górę. A potem w gwiazdy.

To, że zasypiasz sama pod bardzo ciemnym niebiem – bo tak chciałaś przecież – też jakoś pomaga. Tak jak zbieranie kurek, podczas którego bose stopy wybierają łażenie po mchu.

Drobiazgi, które składają się na całość.

938

Zniknął. Wolny elektron, z którym krzyżowały się drogi od czasów studiów. Nieregularnie. Przypadkiem. Nie pojawi się już więcej. Nagła myśl o poranku, żeby sprawdzić co u niego. Bez przeczucia, że zmarł półtora roku temu.

Fragmenty przeszłości jak rozsypane puzle w głowie. Telefon w jego urodziny – kiedy dzwonił żebyś mogła złożyć mu życzenia. Przecież w lutym nie zadzwonił telefon. Taniec. Dźwięki gitary tylko dla Ciebie. Wspomnienia jak wybory. Co chcesz zapamiętać z tej historii. Wybierasz te najstarsze. Czas kiedy jeszcze był terapeutą, nie pacjentem. Bez rollercoastera, którym stało się jego życie po tym jak pierwszy raż rozeszły się drogi…